środa, 31 lipca 2013

Sen srebrny Małego Księcia

Według pierwszego zamysłu na tym blogu miało nie być słowa o książkach. Później stwierdziłem, że jednak było kilka gier, które doczekały się adaptacji książkowej i choćby jedno zdanie warto temu poświęcić. I jak zawsze mój plan nie wypalił. Pierwszy wpis o literaturze jest jej w całości poświęcony. No cóż....
Najpierw jednak mały wstęp o tym, co mnie podkusiło. A w zasadzie kto. Jest to wina mojej znajomej, autorki vloga o literaturze i edytorstwie. Jakiś czas temu zaczęła akcję "Czytam klasykę!", do której i ja się przyłączyłem.* Całość polega na tym, aby przynajmniej raz na miesiąc przerobić jedną klasyczną pozycję i krótko wspomnieć gdzieś o tym. Ja naprawdę wspomnę krótko, ponieważ jeszcze nie pisałem o literaturze bez przymusu i nie bardzo wiem, jak się za to zabrać. Co mi wyjdzie, to będzie.
W czerwcu mogłem już odhaczyć Małego Księcia. Na tę pozycje polowałem latami i skusiłem się dopiero na kilka dni przed początkiem akcji. Jestem nią zachwycony. Z pozoru prosta historyjka dla dzieci, a w rzeczywistości bardzo głęboka pozycja o życiu, która w dodatku pomogła mi poukładać pewne myśli.
Lipiec był natomiast miesiącem akcji masochistycznej. Dobrałem się do Snu srebrnego Salomei, dramatu niejakiego Juliusza S.. Czytało się dosyć przyjemnie, ale po lekturze czuję się jakiś.... rozjechany. Cała ta historia jest dla mnie jak objazdowy dom wariatów. Wszystko tam lata, mordę drze i świruje w najlepsze. Na nieco ponad stu stronach dostałem zdradę, zemstę, wojnę i pokój, od groma wątków miłosnych, ze dwa erotyki i podręcznik dobrego sadysty. A co najlepsze - spodobało mi się to. Jeżeli mam na coś narzekać, to tylko na zakończenie. Za wesołe jak na moje mhroczne upodobania w kwestii dramatów.

------------
*Więcej w jednym z filmików na Jej kanale. Link w panelu po prawej.

środa, 24 lipca 2013

Od kakofonii po duszy dźwięki

Muzyka w grze jest... jakaś, przeważnie opisana jednym zdaniem, dwoma już rzadziej. Czasami jednak warto poświęcić jej nieco więcej miejsca, choćby i cały akapit.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że same kompozycje pełną grą nie są. Mają jednak one często wyraźny wpływ na odbiór całej produkcji. Dobra ścieżka dźwiękowa jest w stanie podnieść wartość przeciętnego tytułu. Zła z kolei, może bardzo utrudnić czerpanie przyjemności z zabawy pozycją dopracowaną technicznie i fabularnie. Ponieważ nie chcę (jeszcze) zdzierać z nikogo pasów za symboliczne wzmianki o muzyce, postanowiłem samemu sprawdzić jakimi dźwiękami raczą nas kompozytorzy i developerzy.


...beznadziejna.

Kakofonia, tragedia dla uszu i zabójca słuchu. Zbiór przypadkowych dźwięków, najprawdopodobniej nagranych w jakimś zoo podczas okresu godowego większości zwierząt. Ewentualnie taką ścieżkę robiono jak najmniejszym kosztem, czyli pozwolono szympansowi pobawić się zabawkowym syntezatorem. Oczywiście w takim przypadku nikomu nie zależy także na urozmaiceniu w kwestii muzyki. Jesteśmy wtedy katowani przez całą grę jednym, góra dwoma krótkimi nagraniami, które beznamiętnie i na okrągło molestują nas niezależnie od sytuacji w grze. Wielkie dzięki jednak pradawnym bogom, że w zestawie z beznadziejną muzyką dostajemy równie beznadziejną resztę, co sprawia, że do takich tytułów człowiek nie podejdzie nawet z pięciometrowym kijem.


...nijaka.

Coś tam w tle niby gra, jakoś brzęczy, ale tak niewyraźnie. Próbuje też coś sobą podkreślić, nadać czemuś większej głębi, ale w ogóle to nie wychodzi. Nie ma również żadnego wyraźnego fragmentu, który wpadłby w ucho i pozostał w pamięci. Najważniejsze jednak jest to, że przynajmniej słuchowi nie ma jak zaszkodzić. W zasadzie lepszy byłby brak muzyki niż dźwięki robione na siłę, jak to miało miejsce na przykład w drugiej odsłonie Dragon Age. Nawet sam kompozytor przepraszał za jakość jego pracy, tłumacząc zaistniałą sytuację zbyt małą ilością czasu na stworzenie czegoś porządnego.


...średnia.

Ścieżka dźwiękowa tej klasy do tańca jeszcze nie porywa, ale na swój sposób uprzyjemnia już zabawę w wirtualnym świecie. W miarę dobrze uwydatni co trzeba i będzie wpływała odpowiednio na atmosferę. Niestety, wraz z wyłączeniem gry znikają u nas wszelkie chęci słuchania pochodzących z niej melodii i jedynie w sporadycznych przypadkach w pamięci utkwi jakiś konkretny fragment, jak na przykład dźwięk instrumentów smyczkowych z kompozycji City of Rome, którą można usłyszeć w Assassin's Creed Brotherhood.


...wspaniała.

Bardzo dobre kompozycje z kolei już o wiele bardziej wpływają na cały odbiór gry. Wyraźnie wzmacniają emocje, które tworzą prezentowane obrazy i historie. Na tym poziomie poszczególne sceny i dźwięki otoczenia często zaczynają nam się kojarzyć z konkretnymi fragmentami utworów. Ponadto sama muzyka na tyle wpada w ucho, że słucha się jej także poza grą. Mimo takiej ilości zalet, w tym wszystkim nadal brakuje tego ostatecznego szlifu, który tworzyłby z obrazu i dźwięku nierozerwalną całość i sprawiał, że wyciszenie muzyki dosyć negatywnie odbiłoby się na przyjemności obcowania z danym tytułem.


...epicka.

Że ścieżkami iście epickimi jest ten problem, że mimo swojej nazwy do bardzo dobrych nie zawsze należą. A powodów jest kilka. Po pierwsze, na miano czegoś epickiego nie zasługuje całość, lecz najwyżej kilka kompozycji, które idealnie oddają nastrój lub dynamikę danego fragmentu gry i przy których cała reszta dźwięków gdzieś się gubi. Drugim „ale” są właśnie te fenomenalne kawałki. Przy słuchaniu ich poza grą wiele z nich traci na swojej niezwykłości. Bez obrazu znikają gdzieś emocje, jakie nam wcześniej towarzyszyły, a sam dźwięk staje się beznamiętny, pusty i pozostawia niedosyt.


...magiczna.

Ideał ścieżki dźwiękowej. Złożona z bardzo dobrych kompozycji, gdzie każda z nich idealnie łączy się z obrazem. Dzięki temu nawet najmniejsze elementy, nieważne czy są to lokacje, sceny, czy też wydarzenia wywoływane przez gracza, nabierają niezwykłej głębi i zapadają w pamięć na lata. Wyciszenie takiej muzyki odbiera znaczną część przyjemności z zabawy, a cały świat przedstawiony traci na swoim uroku. Ponadto takich utworów z przyjemnością słucha się nie tylko w grze, ale i poza nią. Są bardzo dobrymi pozycjami do urozmaicenia rozmowy, pracy, a nawet zwykłego zapełnienia wolnego czasu czymś przyjemnym. Nieraz także odsłuchiwanie muzyki rozbudzi w nas nutkę nostalgii i spowoduje, że po latach wrócimy do zakurzonej gry.


...z innej bajki.

Poza dzieleniem muzyki na lepsza i gorszą, warto spojrzeć na całe zagadnienie nieco z boku, ponieważ nie zawsze jakość samej ścieżki dźwiękowej idzie w parze z umiejętnym jej zastosowaniem. Istnieją kompozycje, niekiedy bardzo dobre, które niestety zupełnie nie pasują do przedstawionego świata. Nie oddają ani trochę tego, co widzimy na monitorze. Za przykład posłużą nam utwory stworzone przez Harolda Faltermeyera do gry Two Worlds. Słucha się ich naprawdę bardzo przyjemnie, pozwalają się zrelaksować i uciec do świata dźwięków. Niestety żywiołowe riffy gitarowe oraz dynamiczne połączenia instrumentów klasycznych ze wstawkami elektronicznymi wyraźnie kontrastują z spokojnymi przechadzkami po lasach czy zwiedzaniem miast wyjętych żywcem ze średniowiecza. Taki kontrast nie wpływa pozytywnie na odbiór całej gry. Lepiej po prostu muzykę wyciszyć i ewentualnie cieszyć się nią już osobno.


...dobrze dobrana.

Pojawiają się także produkcje (najczęściej gry akcji pokroju GTA), w których ścieżka dźwiękowa nie jest komponowana na zamówienie, ale tworzona poprzez dobieranie istniejących już kawałków. Tworząc takie składanki, ludzie za nie odpowiedzialni starają się dogodzić jak największej grupie odbiorców. Znajdzie się więc coś dla fanów popu, metalu, reggae, klasycznego disco, a nawet muzyki klasycznej. Dla każdego coś dobrego. Najczęściej jeszcze zostaje to atrakcyjnie posegregowane dzięki stacjom radiowym. W takim przypadku każdy znajdzie coś, przy czym przyjemnie będzie mu się siało strach i zniszczenie na ulicach wirtualnych miast. Pozostaje jeszcze kwestia tego, jakie piosenki znajdziemy w grze. Na ich wybór wpływają głównie dwa elementy: upodobania muzyczne twórców gry oraz budżet przeznaczony na zakup odpowiednich licencji. Przy słabym nakładzie finansowym na to, może się okazać, że podczas zabawy natkniemy się na masę muzycznego chłamu. Przyznam jednak, że jeszcze nie spotkałem się z grą, gdzie nie znalazłem przynajmniej jednej nuty dla siebie.


...taka, jak każdy słyszy.

A każdy odbiera ją na swój własny i unikalny sposób. To właśnie jest najpiękniejsze w muzyce. Coś, co dla jednego jest zbitką losowych dźwięków, dla drugiego może się okazać jedną z najlepszych rzeczy, jakie słyszał. Tak samo jest z grami. Oczekujemy od nich różnych rzeczy i inaczej też postrzegamy dźwięki towarzyszące nam w czasie zabawy. Jeśli jednak ktoś zaczyna temat muzyki, niech nie kończy na jednym zdaniu. A nuż znajdzie się ktoś, kto chciałby poznać cudze wrażenia i opinie w tej kwestii.