piątek, 13 marca 2015

Gwardia Tratującej Apokalipsy

Nawet jeśli pierwsze GTA było jedynie eksperymentem/wypadkiem przy pracy, to wydana dwa lata później kontynuacja okazała się już czymś przemyślanym i stworzonym z pełną premedytacją. Stworzonym dla miłośników poprzedniczki i na przekór wszystkim hejterom jedynki. W dodatku nowa odsłona była lepsza od pierwowzoru pod każdym względem.
Na samym starcie graczy wita, jakże modne w latach 90., intro z udziałem prawdziwych aktorów. Nie jest to oczywiście produkcja godna Oskara, ale trzyma przyzwoity poziom. Są pościgi, są porwania, a obecność strzelanin to sprawa oczywista. Warto oko na chwilę zawiesić, by wczuć się w klimat samej gry i poznać pierwsze tajemnice miasta.
Miasta o zagadkowej nazwie Anywhere City, metropolii podzielonej na trzy główne dystrykty (będące przy okazji kolejnymi rozdziałami nowej przygody): Downtown, Residential oraz Industrial. W porównaniu ze strasznie sztucznymi lokacjami z jedynki, to miejsce ma już zdawkowe oznaki imitowania prawdziwej mieściny. Ludzie już nie łażą bez celu. Teraz łażą bez celu i od czasu do czasu wsiądą/wysiądą z pociągu. Ponadto wśród szarej masy znajdzie się kilka perełek: przedstawiciele gangów, które się ze sobą zwalczają, kieszonkowcy napadający zarówno na gracza, jak i innych na ulicy, a nawet złodzieje aut. Trochę ciekawsza stała się również jedyna grywalna postać. Sterowany przez nas bandzior nie tylko nauczył się skakać, ale i w momentach bezczynności z naszej strony, wyciągnie papierosa i się zaciągnie dymkiem. Jednak największą nowością jest system zmiany pór dnia. Niestety statyczny, posiadający dwie opcje (dzień/noc) wybierane z zewnętrznego menu ustawień. Jednak to wystarczy, miasto nocą nabiera niezwykle ciekawego klimatu.
W zasadzie poprawie na lepsze uległ każdy element zabawy. Miasto i jego dzielnice są bardziej urozmaicone graficznie. Pojawiło się też zdecydowanie więcej ukrytych zakątków i ciekawych ścieżek do nich. Choć cały świat nadal obserwowany jest z góry, teraz wyraźnie widać, że dwuwymiarowe są tylko modele pojazdów i postaci. Te zresztą też są bogatsze w szczegóły i bardziej rozwinięte animacje. I znacznie przyjemniej się jeździ. Maszyny na drodze poruszają się nieco wolniej niż w jedynce, a i kamera nie ucieka już nie wiadomo gdzie. Choć z niewiadomych przyczyn zrezygnowano z motocykli, to samych samochodów jest zatrzęsienie; wolne stare żuczki, szybkie maszyny sportowe, toporne autobusy i ciężarówki, a na deser wszystkomiażdzący czołg, który już nie psuje się po kilku zderzeniach. Ponadto cztery kółka można wyposażyć w iście bondowskie uzbrojenie. Za odpowiednią opłatą dostać można dwa karabiny maszynowe pod maską lub miotacz ognia na wozie strażackim.
Trochę inteligentniejsza zrobiła się policja. Podczas pościgów psiaki potrafią zajeżdżać drogę i starają się spychać ściganych. Jednak podczas pogoni z buta te lemingi biegną jednym rzędem, przez co strasznie łatwo ich wystrzelać. Na pocieszenie dodam, że działania zwykłych krawężników teraz wspierają SWAT, FBI, a na najwyższym poziomie poszukiwań także wojsko.
Odpowiedzią na wzrost sił policyjnych jest kilka zmian i nowości dla gracza. Po pierwsze, nasz (anty)bohater nie ginie już od jednego strzału. Na starcie otrzymuje 10 punktów życia, które pozwalają przetrwać więcej niż jeden strzał. Dla lepszej ochrony można założyć kamizelkę zwiększająca odporność o kolejne 10 punktów. Te występują teraz w większych ilościach niż w jedynce i nie trzeba ich szukać po skrzynkach. teraz są oznaczone odpowiednimi ikonkami. Do tego można wciągnąć działkę innych ikonek, które dodają chwilową niewidzialność, nieśmiertelność lub zwiększają zadawane obrażenia. Po drugie, chaos i zniszczenie siać można większą liczbą zabawek. Do znanego kwartetu pistolet, karabin, miotacz ognia, wyrzutnia rakiet dołączają granaty, koktajle Mołotowa, smg w dwóch wersjach, strzelba i... miotacz błyskawic.
Wspomniane zabawki przydadzą się podczas wykonywania misji. Choć głównym celem w grze nadal jest uzbieranie odpowiedniej kwoty, to jednak bez zleceń od gangów (i coraz lepszego mnożnika za wykonanie roboty) może być ciężko dobić do odpowiedniej kwoty. W każdym dystrykcie siedzą po trzy grupy przestępcze, przy czym jedynie korporacja Zaibatsu jest jedyną występującą w każdej części miasta. Zleceniodawcy zawsze mają dla nas siedem zadań różnych i rozmaitych, więc na nudę nie ma miejsca. Są napady na bank, eliminacja konkurencji, kradzieże aut i mielenie ludzi w rzeźni. Najważniejsze jednak jest to, że (prawie) każdy czyn w świecie gry wpływa na naszą reputację i wspomnianych zbirów. Czym wyższa, tym lepsze i bardziej opłacalne zlecenia można będzie odebrać. Ujemna reputacja natomiast uprawnia członków gangów do strzelania i zadawania nam pytań. Dokładnie w tej kolejności. I bez pytań. Wykonanie wszystkich prac w rozdziale, co trochę czasu zajmuje, odblokowuje ostatnią: eksterminację przywódców wszystkich trzech ugrupowań. Na szczęście w grze pojawiła się opcja zapisu postępów. W tym celu wystarczy udać się do kościoła i zapłacić skromne 50.000.
W grze znajdzie się też trochę aktywności pobocznych. Do odstawiania samochodów do portu (i zgniatarek) oraz szałów zabijania (liczniejszych i lepiej oznaczony) dołączają praca w taksówce oraz zbieranie plakietek z logiem gry. Zebranie tych drugich (jak i kończenie rozdziałów czy wykonywanie misji) odblokowuje specjalne etapy, które są rozbudowaną wariacją szałów zabijania.
Niestety GTA 2 nie jest grą idealną. Do dzisiaj ma kilka denerwujących błędów, które wielbiciele serii starali się załatać nieoficjalnymi patchami. Ja jednak ostatnio postanowiłem zaszaleć i przypomnieć sobie stare dobre czasy na wersji nie do końca połatanej, przez co w połowie drugiego rozdziału gra zaczęła mi się krzaczyć podczas misji. Było to tak częste i wkurzające, że dalsza zabawa była niemożliwa. Mea culpa...


Kącik radiowo-muzyczny

Muzyka w GTA 2 to znów kawałki i audycje tworzone od zera przez ludzi z Rockstar Games. Tym razem dostajemy do słuchania aż jedenaście stacji radiowych. Do naszych uszu znów trafią liczne kawałki popowe, rockowe, elektroniczne, hip hopowe i jazzowe. Wszystko na jeszcze wyższym poziomie niż w jedynce.
Na uwagę zasługuje również nuta z menu głównego. Odpowiada za nią brytyjska kapela E-Z Rollers. Short Change to zdecydowanie spokojniejszy reprezentant drum&bass, w którym spokojna elektronika przyjemnie przeplata się z rytmiczną i nienachalną perką oraz przyjemnym niskim wokalem.
Jednak najważniejsze są same audycje i prezenterzy. Jedną ze stacji radiowych prowadzi narwane dziewczę drące się po japońsku. Jest ostro. Poza muzyką usłyszeć można również liczne rozmowy ze słuchaczami, często krążące wokół seksu i zawsze związane ze światem gry. Nie raz w uszy wpadnie też reklama totalnie niepoprawna politycznie, wrednie komentująca ówczesną politykę, mocno nacechowana podtekstem erotycznym czy też mówiąca o erotyce wprost. Mistrzostwem jednak okazał się moment, gdy tłem dla promocji towaru były kobiece jęki podczas orgazmu. Ekipa twórców wyraźnie ma w nosie dobry smak i normy społeczne. Tak w sumie było, jest i będzie. Za co im sława i chwała, bo w świecie sztucznej uprzejmości są sobą. Zresztą jak sami mówią: coś się nie podoba, to nie kupuj.